Podchodząc do pierwszego Transportera rozczarowałem się, bo spodziewałem się dobrego
kina akcji dla miłośników motoryzacji a film okazał się być połączeniem kung-fu z NFS-em.
Z drugą częścią jest znacznie gorzej. Frank tym razem awansował i zmienił ruchy kung-fu na te
z Matrixa. Pozbył się przy tym BMW i kupił Audi, którym kręci piruety w powietrzu, jeździ po
dachach i przebija się przez mury oczywiście nawet się go rysując. Jazda skuterem wodnym po
asfalcie również nie jest mu obca.
Poziom realizmu w Transporter 2 zszedł tak nisko, że seria Transformers to przy nim jak filmy
dokumentalne. Te wszystkie "czarodziejskie" sceny tak rażą w oczy, że aż boli.
Podsumowując - jestem bardzo rozczarowany, gdyż spodziewałem się lekkiego,
niewymagającego kina akcji a co zastałem? Chałę.