To jest już poziom absurdu, który ciężko przełknąć.
Film z jednej strony daje trochę satysfakcji, bo Statham fajnie się bije, ale zaraz potem odbiera tę satysfakcję skrajnie (jaskrawo) nierealnymi scenami strzelanek i podobnych. A potem dobija widza fatalnym scenariuszem, którego absurdalność przyprawia o torsje i do porzygu drętwymi dialogami, jak z jakiejś youtubowej parodii kina klasy Z. Gwoździem do trumny jest aktorstwo tej murzynki-agentki. Cały film ma się wrażenie, że ta postać jest zbędna, a aktorka fatalnie dobrana i na dodatek kompletnie pozbawiona talentu, czego dowodem, aż nazbyt jaskrawym, jest ten gniot niegodny Stathama.
Obejrzałem, bo myślałem, że to będzie coś jak "W obronie własnej" (Homefront), ale jakże się myliłem. Wielkie zdziwienie pozytywnymi opiniami krytyków, chyba mają już wypalone mózgi schizofrenicznymi ostatnimi częściami Wicka i tu wyczuli podobny, odklejony vibe.
Aż trzy gwiazdki dałem tylko za Jasona i koncepcję pszczelarzy, która miała potencjał. Szkoda, że spektakularnje zrujnowany