czego zresztą należało oczekiwać. Najdziwniejsze było dla mnie z jaką łatwością Statham wskakuje w fartuch i udaje lekarza czy laboranta; niech będzie że fartuch łatwo podprowadził z jakiejś szafki, ale nikt go nie legitymował, tylko tak po prostu pielęgniarka wydaje mu chlorpropamid i insulinę w zamian tylko za lipną parafkę?
Dalszy ciąg tej akcji, czyli wykończenie tego gościa na obozie szkoleniowym SAS; czy nie za łatwo Statham się tam dostał, potem ot tak sobie wszedł na szlak i dopadł do umierającego zabójcy? Jeszcze ta podmiana kubków tuż pod nosem ofiary też pozostawia wiele do życzenia.
Rozbrajające było jak przywiązany do krzesła Danny walczy ze Spike'm i jakimś agentem SAS, a już skutecznie wykonane salto i obezwładnienie w ten sposób napastnika wręcz mnie rozśmieszyło.
Ocena 7-8; ze względu na to że ogólnie nie lubię filmów akcji, a ten zaskakująco dobrze mi się oglądało, ostatecznie daję 8.