PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=927}

Trzeci cud

The Third Miracle
6,7 2 793
oceny
6,7 10 1 2793
Trzeci cud
powrót do forum filmu Trzeci cud

Agnieszka Holland ma taką manierę, że w swoich filmach lubi przedstawiać Polaków i Kościół katolicki źle, albo bardzo źle. Śmiem twierdzić, że w jej dziełach katolicy mają gorsze publicity, niż naziści (w każdym razie, różnica przedstawiona jest zdawkowo). Wskazywać by mogły na to chociażby pewne wątki z filmu „Europa, Europa”, czy też z wyreżyserowanego przed rokiem serialu „Dochodzenie”. Dla reżysera takie podejście do pułapka. Film, który z założenia ma przedstawiać jakąś historię, staje się bezwartościowym bublem, jeśli w jego tryby nawrzuca się wyznawanej przez twórców ideologii; nawet jeśli chce się przemycić pewne treści reżyserowanym obrazem, to powinno się to robić umiejętnie, po cichu, z pozostawieniem miejsca na swobodną interpretację. Jest nawet w świecie filmu takie powiedzenie, że film wtedy jest dobry, gdy przerasta własnego reżysera.

A jak to wygląda w „Trzecim Cudzie”?

Przyznam się szczerze, że nie wygląda źle. Agnieszka Holland starała się ująć w miarę obiektywnie proces wynoszenia na ołtarze świętych w Kościele katolickim. Obiektywizm w jej filmie został skrojony na miarę jej twórczyni, aczkolwiek nie można powiedzieć, że powstałe w ten sposób dzieło jest ideologiczną naparzanką (jak to się działo np. w filmie „Czarna Śmierć”, „Dogma”, „Stygmaty”, czy też „Amen”). Ze scenariusza wytrąca się wyraźna niechęć do całego zinstytucjonalizowanego Kościoła, aczkolwiek – jak przystało na opowieść – bohaterowie oraz wątki fabuły są wykreowane tak, by nadać wszystkiemu kolorytu. Nie powstaje w ten sposób drażliwa sytuacja, w której źli są tylko bohaterowie, których reżyserka darzy niechęcią, i z których poglądami, czy horyzontem myślowym się nie utożsamia (i na odwrót). Postacie są różne, a przez to barwne, co nadaje całości smaku.

Jeśli spojrzymy w przeszłość, to z łatwością zauważymy, że twórcom filmów o Kościele nastawienie takie nie zawsze przychodziło łatwo. Przykładowo, w brytyjskim „Księdzu” z 1994r., twórcy wykreowali głównych bohaterów według prostego (żeby nie powiedzieć: prostackiego) podziału; dobrzy są wszyscy ci, którzy wyrażają niechęć do Kościoła; ale i odwrotnie – Ci, którzy rozumieją głównego bohatera, tj. księdza – homoseksualistę, nabierają w filmie cnót rozsądku, wyrozumiałości i życzliwości.

W „Trzecim cudzie” również nie brakuje smaczków i pstryczków, kąśliwie wymierzonych w religię i zinstytucjonalizowany Kościół. Na początku filmu, kiedy to malutka Helen doświadcza pierwszego cudu, trzymając pod pachą figurkę Matki Boskiej, pojawia się wymowne ujęcie masturbującego się pod kołdrą młodzieńca. Nieco później, kiedy to główny bohater zostaje wyznaczony na postulatora procesu beatyfikacyjnego, jego przełożony w trakcie rozmowy z biskupem stwierdza ni stąd, ni z owąd, że „w tym wszystkim chodzi jak zawsze o pieniądze”. Pyszne to niedomówienie, nieprawdaż? W międzyczasie mamy ujęcie dbającego o swoją cerę i stan ciała biskupa, który rozmawia z powracającym właśnie ze slumsów ks. Shore’em oraz wymierzone chyba w Jana Pawła II stwierdzenie, że „wyprodukował” on w czasie swojego pontyfikatu kilkuset świętych. Są to jednak epizody.

Warsztatowo jednak film Agnieszki Holland jest naprawdę imponujący. Opowieść jest zarysowana ciekawie, głównemu wątkowi towarzyszy nutka tajemnicy, postacie są wyraziste, ale nie posłane w skrajności, bardzo ładnie zaprezentowano konflikt pomiędzy głównymi bohaterami, który dopiero na samym końcu, przy rozwiązaniu akcji, nabiera rumieńców i wiele wyjaśnia widzowi. Kościół katolicki również nie jest przedstawiony jednowymiarowo, jak zbyt często twórcy Hollywood mają to w zwyczaju. „Zabójca cudów”, czyli ks. Frank Shore, uczciwie przedstawia postać postulatora procesu beatyfikacyjnego, który realizuje politykę Kościoła, polegającą na ukrócaniu kultu prywatnych, a niepotwierdzonych objawień. Początek filmu to właśnie zanegowanie przez księdza boskości widzeń, towarzyszących śmierci ojca Falcone.

Nawet wątek zbliżenia ks. Shore’a oraz córki Helen – Roxane, nie przybiera form, znanych z takich filmów, jak chociażby „Egzorcysta: Początek”. Uczucie dwójki ujęte zostało (bardzo zgrabnie zresztą) w kontekście kryzysu wiary w posługę kapłańską głównego bohatera. Należy to uwzględnić na wyraźny plus dla twórców „Trzeciego Cudu”. Osobiście obawiałem się, że Agnieszka Holland, mając do dyspozycji świetny scenariusz, a sama balansując pomiędzy swoją niechęcią do katolicyzmu, a artystyczną ekspresją, da upust temu pierwszemu. W pewnym momencie oglądania filmu wykluł się we mnie nawet alternatywny scenariusz, w którym beatyfikacja Helen zostaje uniemożliwiona, gdyż na jaw wychodzi okoliczność, że jest ona etniczną Żydówką, oddaną na przechowanie słowackiej rodzinie w obawie przed Niemcami. Holland, sama z pochodzenia Żydówka, mogła te atawizmy wpleść w scenariusz i stworzyć dobrze znaną acz zakłamana narrację, ukazująca katolików i hierarchów kościelnych jako nieludzkich antysemitów. Nic takiego się jednak nie stało.

Na koniec zaś, jak zwykle zresztą, wisienka na torcie. Oprócz wspominanego w tym miejscu już wcześniej doskonałego scenariusza, wielką zaletą „Trzeciego Cudu” jest oczywiście muzyka, autorstwa polskiego kompozytora Janusza A.P. Kaczmarka. Całość okraszona w ten sposób jest po prostu przepyszna, niezwykle klimatyczna, wciągająca i pełnowartościowa zarazem, a jednocześnie dająca do myślenia poprzez szerokie pole do interpretacji.

Film zasługuje na uczciwą ósemkę.

sed3ak

Rzeczywistość tej wspaniałej kościelnej instytucji jest wciąż gorsza niż obrazowanie w filmach. Gdyby tak księża w filmach byli kretynami proporcjonalnie do tego, jak często są kretynami w parafiach, gdyby w filmach pytali dziesięcioletnie dzieci o ich masturbację proporcjonalnie do tego, jak pytają w konfesjonałach, gdyby filmy o znanych polskich papieżach pokazywały proporcjonalnie, ile spraw teologicznych, jeśli nie społecznych, ci papieże zaniedbali, robiąc sobie jednocześnie świetny PR machaniem do ludzi w przeróżnych krajach, wtedy byśmy mogli rozmawiać. :) Póki co należy twórcom zarzucić, że unikają kontrowersyjnych tematów z powodów marketingowych. Podniesie się wrzask, że nam narodowy patriotyczny pozbawiony boga kościół ktoś atakuje, nawet rodzice molestowanych dzieci nie zastanowią się, czy zarzuty w filmach są słuszne czy niesłuszne, cała retoryka będzie się obracać wokół tego, czy są poważne czy nie. A poważne, wobec księdza, to jakiś nietakt, lepiej mu wysłać jeszcze jedno dziecko, byle się nie gniewał.

hyrkan

Kolejny oczadzony antykościelną retoryką internetowy pajacyk, który powiela wszelakie mity i legendy na temat kościoła, samemu nigdy w nim zapewne nie będąc.

Dzida_86

Biorąc na przykład pierwszego lepszego bywalca kościoła (odróżniasz w ogóle Kościół od kościoła?):
- osądza mnie
- nie nadstawia drugiego policzka
- nie kocha mnie jak siebie samego

Te trzy rzeczy ja potrafię robić bez wpływu Jezusa, natomiast słudzy Boga robią je dokładnie wbrew słowom Najwyższego. :)

Dodatkowo statystyczny bywalec uważa, że o pedofilii człowiek się dowiaduje "będąc w kościele". Ty się o niej dowiadujesz bywając w zakrystii? Bo ja - czytając informacje o śledztwach, przenoszeniu księży albo "lgnięciu" dzieci do biednych księży (a to już sam Michalik).

Uznanie czegoś za mity i legendy tylko dlatego, że jest niewygodne, jest z kolei selektywnym doborem informacji. Osoba, która uwierzyłaby, że dziewice rodzą, ale miała kłopot z wiarą tysiącom ofiar pedofilów w wielu krajach (przy tym w krajach, w których doszło do poważnych śledztw, zarzuty były potwierdzane przez organy ścigania), ewidentnie myśli życzeniowo.

Teraz rzuć pod moim adresem jakieś obelgi, a spróbuj w ten sposób swojej wiary nie ośmieszyć.

hyrkan

"Uznanie czegoś za mity i legendy tylko dlatego, że jest niewygodne, jest z kolei selektywnym doborem informacji."

O, i to jest właśnie najlepszym podsumowaniem Twojej osoby :)

Jak to ładnie czasem ludzie potrafią sami siebie skomentować :)

Pozdrawiam :)

H33L

Zawsze gdy moi oponenci nie atakują mnie personalnie, ale odnoszą się rzetelnie do tematu wypowiedzi, robię jedną kreskę na specjalnej kartce. Nie wiem, która to kartka, bo jest zupełnie pusta. :)

hyrkan

W którymż to miejscu zaatakowałem Cię personalnie? :)

Użyłem jedynie Twoich własnych słów przeciwko Tobie. Nic ponadto. No chyba, że przyznajesz się do ataków personalnych wobec poprzedniego rozmówcy :)

Co do kreślenia na kartce posiadam własny odpowiednik tyle, że ja zaznaczam na niej antykościelnych fanatyków którzy w komentarzu umieścili jakieś fakty a nie kłamstwa i manipulacje. I szczerze muszę napisać, że podobnie jak Ty nie wiem która to kartka bo jest zupełnie pusta.

Pozdrawiam :)

H33L

Użyłeś słów przeciwko mnie, nie przeciwko jakiemukolwiek argumentowi. :) Racja. Zupełny brak odniesienia do tematu, po prostu personalny atak. Poziom dna. :)

idź szurać gdzie indziej, proszę ;)

hyrkan

Przecież w Twoich komentarzach nie ma ani jednego argumentu a jedynie puste kłamstwa i manipulacje. Do czego zatem mam się odnieść?

Cieszę się również, że przyznajesz bez ogródek iż sam atakujesz personalnie osoby które coś przeciwko Tobie napiszą. To wiele o Tobie mówi :)

Pozdrawiam :)

H33L

Odpłynąłeś w trollingu. Przeanalizować jakoś dokładniej twoje teksty, czy postąpisz jak wszyscy twoi intelektualni bracia i nie zdołasz przeczytać?

hyrkan

Proszę zatem, wyświadcz mi przysługę i z tych Twoich komentarzy wyłów dla mnie użyte przez Ciebie argumenty. Gwarantuję Ci, że wtedy się do nich odniosę.

Pozdrawiam :)

H33L

Ależ nie, nie odniosłeś się kilka tysięcy razy do tej pory, to raczej nie odniesiesz się nigdy. Krótko przeanalizuję zatem, co ci się zdawało w ostatnich twoich postach.

Będzie z numeracją co ważniejszych błędów (bo analiza mniej ważnych miałaby więcej zdań niż ty napisałeś słów, a nikt mi za tę zabawę nie płaci).

H33L

12. "przecież w twoich komentarzach nie ma ani jednego argumentu..."

użyłem na przykład argumentu o zaniedbaniach papieży w kwestiach pedofilii. JP2 ma laurkowe filmy o swojej zajefajności, pomijające zupełnie wspieranie szefów siatek pedofilskich. Nie mówimy o jednej osobie i nie mówimy o osobach, które by się raz czy dwa dopuściły jakiegoś czynu w chwili słabości. Mówimy o zorganizowanym procederze ukrywania pedofilów, współpracy pedofilów, przenoszenia pedofilów, wywyższania pedofilów do wysokich godności etc.
Filmy, jak wiemy, tego tematu nie poruszają w proporcjonalny sposób, wobec czego jednak nie mówisz prawdy.

O kłopotach Kościoła z pedofilią mówią zresztą sami członkowie Kościoła, więc oczywiście możesz pedofilii bronić bardziej niż jej bronią pedofile, ale nie całkiem wiem, co chcesz w ten sposób osiągnąć. Raj pedofilów po śmierci?

13. "Do czego zatem mam się odnieść" - powiedziałbym, że do treści, gdybym mówił do osoby, która to rozumie. Ale zwracam się do osoby, która uważa, że jeśli dwie osoby powiedziały te same słowa (do różnych adresatów) to musiały powiedzieć to samo i z tym samym stopniem prawdziwości. Czyli do osoby, która nie rozumie istnienia treści w przekazie, a poprzestaje na tym, że są litery/głoski.

Możesz zatem odnieść się do jakiejkolwiek przeoczonej przez ciebie sprawy: osądzania (ciągle), nienadstawiania policzka (ciągle), ujawnionej skali pedofilii, trudności w dostępie do dokumentów (wysyłanych do centrali pedofilów), do tego, że sądzenie, policzek albo krzywdzenie dzieci to sprawy podejmowane przez Jezusa osobiście, do porodów dziewic (jak ewangeliści sprawdzili?), źródeł wiedzy o pedofilii (informacje o śledztwach, raporty komisji) i wielu innych spraw.

14. "przyznajesz" - znów mamy naprawdę ubaw po pachy. Wyobraź sobie, jak ziewający do granic rozwarcia paszczy człowiek próbuje się uśmiechnąć. Taki ubaw.

Od razu, gdy komuś napiszesz, że on się przyznaje, to pozamiatane. Każdy twój kolega w klasie dałby ci pokemona za taki cios w rozmówcę.

--------------

a pomijając jakość twojej argumentacji: dlaczego bronisz pedofilii?

Bóg, w którego wierzysz, nie jest jej przeciwnikiem? Pochwala przenoszenie sprawców między parafiami? Tworzenie organizacji prowadzonych przez pedofilów i dających im dostęp do dzieci? Prawo pozwalające pedofilom "sądzić się" we własnym gronie?

Bo jeśli tak jest, to może ja urażam twoje uczucia religijne uważając pedofilię za złą?

H33L

4. "w którym miejscu" - czyli argument z ignorancji, "nie widzę, więc nie ma".
A piszesz to tuż po komentarzu, w którym nie pojawia się żaden inny temat niż twoje heheszki o tym, że niby podsumowałem sam siebie.

5. Niby, ponieważ w najmniejszym stopniu nie uzasadniasz, że to jest podsumowanie mojej osoby. Zatem serwujesz opinię własną.

6. Opinia własna jest najczęściej błędnym wyborem autorytetu. Jak widzimy. Samo przekonanie, że twoja opinia może dla kogokolwiek poza tobą zastępować argumenty jest uznaniem się za autorytet. To częsta w Polsce przypadłość, ale od strony logicznej błąd.

7. "Użyłem jedynie ... przeciwko tobie" (następuje po pytaniu, gdzie niby atakujesz mnie personalnie.
Na tym poziomie groteski oczywiście trudno cokolwiek komukolwiek wyjaśnić.
("wysoki sądzie, ja go nie uderzyłem, użyłem jedynie jego własnego klucza francuskiego przeciwko niemu" - jest to próba uznania, że umiejętność stworzenia opisu zdarzenia z pominięciem jakiegoś słowa zaprzecza opisowi, który tego słowa nie pomija)

8. A takie wnioskowanie, jak wyżej w nawiasie, to oczywisty błąd formalny (z przesłanek wniosek nie wynika).

H33L

9. "no chyba że przyznajesz" - błąd dychotomii.

Widzisz, gdy wielbłąd powie myszy, że mysz jest myszą, a potem mysz odpowie wielbłądowi, że wielbłąd jest myszą, zwierzątka nie robią tego samego.

Nie umiem prościej, wybacz. Ale może na zwierzątkach dasz radę.

Wprawdzie wypowiadają te same słowa, ale tu nie ma dychotomii "albo mysz ma rację, albo wielbłąd racji nie ma".

10. Rozpowszechniona pedofilia w Kościele to fakt, a nie manipulacja. Przykro mi. Chyba że twoim zdaniem Kościół kłamie przyznając się...

11. Ale ładnie chciałeś odwrócić sytuację. Próba symetrystyczna, oczywiście błędna.

Poprawny argument z analogii zachowuje cechy istotne, być może nie zachowując nieistotnych. Ty natomiast tworząc analogię zachowałeś pewne cechy, inne zlekceważyłeś, ale w lekceważonych znalazła się taka jak prawdziwość.
Poprzestałeś, metaforycznie mówiąc, na tym, że mysz odezwała się do wielbłąda tymi samymi słowami, a nie zmierzyłeś się z zagadnieniem, czy miała w ten sposób tyle samo racji.

H33L

1. Wybrany na chybił trafił cytat ma być podsumowaniem "mojej osoby".
Nie tematu, nie moich poglądów, ale mnie.
-> ad personam

2. Ironia w roli argumentu. Pośmialiśmy się setnie, ale niezależnie od tego, czy masz jakieś przychylne ci audytorium, czy piszesz dla samego siebie, ironia nie stanowi argumentu merytorycznego.

3. Brak odniesienia do jakiejkolwiek treści.
Dość łatwo podzielić argumenty na dwa rodzaje:
- takie, po których nie da się nawet poznać, z jakiej pochodzą rozmowy (czy o marchwi, czy o historii sztuki)
- pozostałe, czyli takie, które przynajmniej mają cień szansy na pozytywną jakość.

Po twojej wypowiedzi nie da się ustalić, czego (poza tym, że mnie) dotyczy.
Wobec tego to argument pierwszego rodzaju, użyteczny najwyżej erystycznie (wracamy do przychylnego audytorium), ale nie merytorycznie.

ocenił(a) film na 6
sed3ak

sed3ak Bardzo dobry komentarz. Przyznam, że jak nigdy świadomość tego kto jest reżyserem przeszkadzała mi w oglądaniu. Bardziej skupiony byłem na tym, jak pani Holland dopieprzy Polakom albo katolikom, a tu rozczarowanie. Nie całkowite, cudów nie ma :) ale przypuszczam, że to zasługa scenarzystów i producentów. Ciekawe czy są, bo póki co nie kojarzę, jakieś filmy kpiące sobie z Żydów i Judaizmu albo Muzułmanów i Islamu.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones