Oto przezabawny fragmynt recynzji filmu REWOLUCJA: "David Denby z NEW YORK nazwał film 'epicką bzdurą' w której Pacino 'podobno gra Szkockiego imigranta, lecz za każdym razem gdy się odezwie, brzmi jak zakatarzony Chico Marx" (str. 238) - to cytat z ksióżki pt. "Al Pacino. O sobie samym" - zbiór wywiadów przeprówadzónych przez Lawrence'a Grobela ze słynnym Alym (wydane u nos nakładym oficyny Axis Mundi)
A propos 'zakatarzenia' - nosową wymowę u Pacino usłyszałam w 'Serpico', ale tutaj akurat brzmiał czysto. Więc te legendy o gadaniu przez nos to trochę wyolbrzymione.
Z tego co zrozumiałem - to idea twórców była taka - aby pokazać Ala jako prostego faceta, analfabetę. Wiele dyskusji rozgrywało się w jego głowie, bo nie potrafił wyartykułować pewnych uczuć, myśli etc. Tak więc jest jasne, że nie przemawiał jak np. w "...I sprawiedliwość dla wszystkich". Może dlatego jakość jego wypowiedzi aż tak bardzo niektórych kłuje.
No tak, z uniwerku to on w tym filmie raczej nie był. Ale i tak gada więcej, niż Leo Di Caprio w 'Zjawie' :)