Gdyby tak logicznie analizować każdą scenę krok po korku wyszedłby największy stek bzdur, jaki może być. Np. na początku koleś odpalił motor ze "skoczni" żeby ten wleciał w helikopter powodując jego eksplozję i śmierć wszystkich na pokładzie, dalej pojawia się jakiś snajper w dżungli, który ratuje kolegów będących w następnej scenie w całkiem innej, dalekiej scenerii (rzeka) a on dalej biega za nimi po brzegach szczytu skały i strzela do wrogów jakby nadążał za kolegami wszędzie, gdziekolwiek i czymkolwiek się przedostaną, wiedząc, gdzie są ;) taki anioł stróż. Ale ogląda się dobrze, jako film akcji i tego mu zarzucić nie można bo o to chodzi, ma być o herosach, z kodem na nieśmiertelność, którym się nigdy nie kończy amunicja a wrogowie trafiają wszędzie tylko nie w nich ;)