Pomysł i postaci są ciekawe. Jeżeli pamiętacie "Wielki błękit" to będzie to bardzo znajoma tematyka. Niestety wspomnienie filmu Bessona uwłacza Bessonowi gdyż "Mistrzyni" to film klasy C albo nawet D jeżeli tak niskie klasy istnieją. Jedyną dobrą rzeczą w tym filmie są przepiękne zdjęcia morza. Poza tym scenariusz sprawia wrażenie pisanego przez trzylatka. Wydumany, patetyczny, nudny, przewidywalny. Postaci płytkie, nudne i śmieszne. Niestety aktorzy zagrali gorzej niż w filmie reklamowym. Sztuczna, manieryczna gra, bez polotu, niczym w telenoweli typu "Klan". Przyznam iż filmu nie zmęczyłam - oglądałam go na video i musiałam przesuwać na podglądzie aż do końca. Ostrzegam bo dawno nie widziałam takiej słabizny.