niezdecydowany i trochę zagubiony młody człowiek miota się uczuciowo między nawiedzoną i trochę niezrównoważoną tancerką (właściwie to taneczną furiatką) a "niezbyt fanatyczną" lesbijką. Film o niczym, nic nie wnoszący i znikający z pamięci własciwie zanim się pojawiają końcowe napisy.
Szkoda czasu.
Z tym filmem jest tak jak z mądrością. Jest prosta mądrość ludzi starych i taka filozoficzna oświeconych. Jedni i drudzy mogą być szczęśliwi, wolni czy spełnieni. Nie wiem czy zapomnę szybko o tym filmie.. uważam jednak, że dotyka czegoś prawdziwego, czystego. Bohaterowie szamoczą się życiowo, ale w tym wszystkim jest szczere pragnienie odnalezienia siebie i swojego miejsca. I mimo, że nudziłam się między niektórymi kadrami, to dostrzegłam w nim pewną wartość i obejrzałam do końca. Żyjemy w szybkim świecie a tu są wolne sceny, dużo nienachalnego uroku, szczególnie ze strony "niezbyt fanatycznej lesbijki", jak ją nazwałeś... i takie dialogi, jak w zwykłych rozmowach zwykłych ludzi. Podobał mi się...