Prosta historia, osadzona na pustkowiu Nowego Meksyku, kilkoro zwykłych i jednocześnie niezwyklych ludzi, z ich codziennym życiem, problemami i radościami.
Nie ma tu przebojowości, dramatycznych zwrotów akcji i napięcia. Jest natomiast to "coś", co często tak trudno uchwycić i przekazać w filmie, jest inteligentny i subtelny scenariusz, delikatna i nienachalna poetyka, połączona z prostymi, ale bardzo wymownymi dialogami, docierającymi w samo centrum wrażliwości i duszy człowieka.
Nie pamiętam kiedy ostatnio jednocześnie śmiałem się i płakałem na jakiejś scenie w filmie. To wielkie pozytywne zaskoczenie i odkrycie, bo jakoś nigdy o tym filmie nie słyszałem, choć ma już pare łądnych lat.
Generalnie nie oglądam filmów zupełnie "przypadkowo", a ten trafił do mnie właściwie przez nieuwagę. Całe szczęście... Gdyby nie pewien koncert pod identycznym tytułem, być może nigdy bym go nie zobaczył.
Bardzo mocno polecam!
Oczywiście tym, którzy czują, że są w stanie taki klimat docenić i poczuć.
Na gorąco 9/10,
a po ochłonięciu i tak będzie w najgorszym razie mocna ósemka.